Twoja firma dostaje zlecenie na wykonanie sporego serwisu społecznościowego(teraz chyba tylko takie serwisy powstają, sa komentarze to jest to społecznościówka). W tym momencie zawsze wszystko się sypie. Zdajesz sobie ile jest roboty i ilu pracowników potrzebujesz by zaspokoić potrzeby klienta.
Pierwszy etap to spisanie briefa, oczywiście klient nie wie czego chce więc czytasz w jego myślach i analizujesz dziesiątki maili które wymieniliście. Jest pierwszy szkic, idzie do klienta by się dowiedzieć czy o takie coś mu chodziło. Jeżeli jesteś dobry, udało Ci się odgadłeś zamierzenia klienta. Jesteś kiepski, zaczynasz od początku ten etap bogatszy o nowe doświadczenie czego klient nie chce. Na szczęście dzisiejsza szkoła kształci świetnych specjalistów do odczytywania czego nauczyciel od Ciebie wymaga, niesamowicie się to przydaje przy rozmowach z klientami. Mówi A ale tak naprawdę chodzi mu o C i Z pomieszane z B. Jesteś dobry, odgadniesz to.
Dalej, mamy brief, czas spisać dokumentacje funkcjonalności. W briefie uwzględniłeś monetaryzację serwisu, teraz musisz ustalić jak to sprzedać użytkownikom. Z jakich opcji użytkownicy będą chcieli korzystać, co jest tylko dla lansu i gdzie jest prawdziwa siła tego serwisu. Klient tego nie wie, Ty musisz przeanalizować target za niego. Dokumentacji nie ma sensu posyłać klientom, jest tylko na wewnętrzny użytek firmy. Klient jej nie zrozumie.
Jeden obraz za tysiąc słów, więc robimy prototyp. W co użytkownicy mogą kliknąć, co się pojawi na ekranie. Każda podstrona, każdy formularz. Jak klient kompletnie się nie orientuje robimy mu nawet szkic podstrony na której znajduje się tylko regulamin, a co! Trwa ustalanie szczegółów, jakie elementy gdzie powinny zostać rozmieszczone. Jest to nieskończona pętla która trwa przez cały etap realizacji projektu, Twoim zadaniem jest przekonywanie klienta że kompletnie nie ma racji. Musisz być kulturalny, analizować. Długie zastanawianie się podczas rozmowy jest na Twoją korzyść(myśl wtedy o jakimś dylemacie – iść do McDonalds czy KFC).
Prototyp który został zatwierdzony robisz na nowo, udoskonalasz go(bez wiedzy klienta, po co narażać się na dalsze dyskusje) i wysyłasz go do grafika. Przepraszam, nie, do człowieka obsługującego photoshopa i tak sterujesz jego ręką, określasz wygląd, kolory, styl. Nie pozwól grafikowi decydować o wyglądzie serwisu, bo będziesz się tłumaczył klientowi. Najlepiej nie współpracuj z Artystami i osobami po ASP.
W międzyczasie rozmawiasz z programistą o sposobie realizacji tego serwisu. Nawet nie waż się wspomnieć o optymalizacji, dużym obciążeniu, programista ma zawsze się za boga i jest to dla niego oczywista oczywistość. Oczywiście programista ma to w 4 literach bo nikt nie jest mu w stanie podać wąskiego gardła które miałby uwzględnić przy projektowaniu bazy danych więc robi wszystko na oko. Współpraca z programistami jest okropna, najlepszy byłby klepacz kodu ale bez doświadczenia serwis wywali się przy dwóch userów on-line, więc jesteś skazany na profesjonalistę(przepraszam, skazany na Boga).
Programista dogada się z grafikiem? Nie licz na to! Pomiędzy nimi musisz być Ty i front developer. Z gościem od cięcia na szczęście jest najmniej problemów, nie ma kompletnie nic do powiedzenia. Ma pociąć tak by wszystko grało w IE, Firefoksie, Chrome, jego zadanie na tym się kończy.
Serwis został poskładany, zaczyna działać. Koniec? Gdzie tam! Teraz zaczyna się prawdziwa praca. „Panie Marcinie a jak najlepiej wypromować nasz serwis”, przedstawiasz mu strategie najlepsze dla tego serwisu. Świetnie! Robimy kampanie reklamową…
Na szczęście przy pisaniu dokumentacji funkcjonalnej uwzględniłeś wszystkie nowinki dt. SEO. Jakby było inaczej to tworzysz serwis na nowo, albo przepłacasz 100x u pozycjonera.
SEO to najłatwiejsza forma promocji strony, ale trzeba przygotować jeszcze informacje prasowe, zlecić przygotowanie banerów. Znaleźć serwisy w których WARTO się promować. Zacząć udzielać się na forach.
Kampania się udała i…. telefon. Panie Marcinie serwer wolno chodzi. Szukamy dla klienta serwera dedykowanego i budzimy programistę o drugiej w nocy(dobra, nie budzimy on i tak nie sypia, prawda?). Programista ma za zadanie znaleźć wąskie gardło, jak najszybciej i wprowadzić poprawki. Dostajesz też kontakt do dobrego administratora serwera który będzie musiał skonfigurować serwer pod obciążenie i poprawki wprowadzone przez programistę(dodatkowe moduły, odpowiedni userzy, serwery statyczne).
Użytkownicy zaczeli zgłaszać błędy. Jest godzina 2:00 gadasz z programistą, grafikiem i adminem serwera że trzeba wprowadzić poprawki bo to jedyna godzina kiedy jest mało użytkowników na stronie i nikt nie odczuje chwilowego wyłączenia wszystkiego.
Kogo potrzebujemy? Programisty, grafika, front developera, pozycjonera, copywritera, specjalisty od reklamy w serwisach, osoby od researchu.
Powyższa wersja jest tą optymistyczną kiedy potrafisz zgadywać potrzeby klienta. I My to robimy!